niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 11 " Tajemniczy gość "

 Właśnie urodziłam śliczną dziewczynkę. Pielęgniarki przeprowadzają podstawowe badanie, a ja jestem szczęśliwa, że mogę mieć ten mały cud na rękach. Od razu, kiedy na nią spojrzałam dostrzegłam Leona, jest taka malutka, a tak bardzo podobna. Doszłam do wniosku, co chcę dalej robić - chcę Leona, chociaż Alex dobrze się sprawuje od kiedy się poznaliśmy i jestem szczęśliwa, że go mam, ale moje życie to Leon. Zmęczona porodem usnęłam, nawet nie wiem kiedy.

*Następny dzień*
 Obudziłam się dość wcześnie, kiedy promienie porannego dnia dosięgły moich oczu. Odruchowo popatrzyłam w prawo i zobaczyłam moją kochaną córeczkę na rękach Alexa. Chodził z nią po pomieszczeniu nucąc cichutko do jej małego uszka. Rose wyglądała jakby bardzo uważnie słuchała jego szeptu. Przyglądałam im się dość długo, nie chciałam przerywać im tej chwili. Kiedy Francuz odkrył, że nie śpię uśmiechnął się słodko i podszedł do mnie witając mnie całusem.
- Chcesz ją na raczki? - zapytał z uśmiechem.
- Bardzo - odwzajemniłam jego uśmiech.
 Alex bardzo ostrożnie podał mi kruszynkę, a ja od razu ją przytuliłam. Miałam wrażenie, ze uśmiechnęła się do mnie. Jest urocza, tylko szkoda, że Leon jej nie zobaczy, że nie było go przy porodzie. Na tę myśl smutek wkradł się na moją twarz.
- Violu co jest? - zapytał mnie jak zawsze troskliwy Alex.
- Jest mi źle. Leon powinien ją zobaczyć, to jego córeczka - do oczu napłynęły łzy.
- Uważam tak samo jak ty, ale tu nic Wam nie grozi. Bezpieczeństwo jest najważniejsze, a póki tu jesteście to je macie - delikatnie i czule nas przytulił.
- Wiem... jednak bardzo bym chciała ponownie być z nim. Alex nie obraź się, ale wiesz co do niego czuje. Jest dla mnie najważniejszy i bardzo go kocham, jeszcze nigdy nie czułam tego, czego przy nim - wyznałam szczerzę, choć wiem, że go ranie.
- Zdaje sobie z tego sprawę od kiedy dowiedziałem się co tu robisz i po co przyjechałaś. Wiem, że do mnie nie czujesz tego co do niego. Na razie odpocznij. Musisz zostać na kilka dni w szpitalu razem z Rose, ale jak wyjdziesz obiecuję ci, że go znajdziemy i pojedziesz do niego pierwszym lepszym samolotem. Masz moje słowo - pogładził mnie krzepiąco po plecach. Na jego słowa promiennie się uśmiechnęłam i pocałowałam go w czoło.
- Dziękuję. Dziękuję ci, ze przy mnie jesteś. Nie wiem jak bym bez ciebie dała radę. Jesteś dla mnie naprawdę ważny. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz ci dziękuję, że się mną zaopiekowałeś i jesteś tu - szepnęłam wzruszona tym co robi.
- Od tego mnie w końcu masz - uśmiechnął się i tulił mnie do siebie.

 Po naszej rozmowie Alex pojechał po kilka rzeczy do domu, a ja leżę z małą i karmie ją. kto by pomyślał, że będzie takim głodomorkiem. Ciągle by tylko jadła, ale to dobrze, że ma apetyt i jest zdrowa. Właśnie chodziłam z nią po sali, kiedy wszedł Alex.
- Cześć. Wróciłem i mam dla ciebie niespodziankę - powiedział tajemniczo. Uchylił szerzej drzwi, a moim oczom ukazał się Leon?

____________________________________________________
Tam, tam, tam. Przed Wami ( tymi którzy jeszcze czytają ) kolejny rozdział. Nie mogłam go dodać wcześniej, ponieważ miałam małe problemy. Zastanawiałam się nad zawieszeniem, ale zobaczymy co dalej. Rozdział jak zawsze krótki, ale miłego czytania. Dziękuję za wszystkie komentarze :)

5 komentarzy:

  1. Szkoda, że taki krótki :(
    Ale i tak mi się podoba, czekam na kolejny :D
    Wybacz za mało twórczy komentarz, ale nie umiem złożyć nic lepszego.
    Weny życzę
    Kathy

    OdpowiedzUsuń
  2. Super^^ I tak wiem ale późno xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny :)
    Kiedy next ??

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3