poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 6

 Przez ostatnie dni, które jestem w Buenos Aires spędziłam czas z Leone. Zabrał mnie na biwak, wycieczki, spacery. Jeszcze nikt nie poświęcał mi tyle uwagi i czasu. Niestety to ostatnie magiczne chwile, bo już za 3 godziny będę w samolocie do Londynu. Pomimo tego, że obiecał mi kontakt, powiedział, że nawet mnie odwiedzi wiem, że to nie będzie to samo. Najgorsze jest to, że nie potrafię zebrać w sobie odwagi, żeby powiedzieć mu co do niego czuję. Dlaczego? Może po prostu dlatego, że jestem tchórzem? Jestem zła na siebie, na rodziców...Kiedy wreszcie zaczęło mi się układać i ktoś mnie polubił wywożą mnie na drugi koniec świata przez swoje ambicje. Najgorsze jest, że Fede zostaje tu z Ludmiłą. Wychodzi na to, że prócz chłopaka, w którym się podkochuje tracę przyjaciółkę i brata. Zostaje mi tylko Rose, która nie umie jeszcze mówić, ale chociaż wyjątkowo dobrze słucha.
- Violetta chodź już! Nie mamy czasu - krzyknęła mama.
Pośpiesznie wzięłam swoją walizkę, po czym ostatni raz spojrzałam z utęsknieniem na pokój. Znając moje szczęście i moich rodziców więcej go nie zobaczę, no chyba, że w snach.
- Będę tęsknić - szepnęłam.
Zbiegłam po schodach na parter i wybiegłam z domu wpychając bagaż do samochodu. Zajęłam miejsce z tyłu obok szyby puszczając w słuchawkach muzykę. Po niedługim czasie znalazłam się na lotnisku w drodze na odprawę. Smętnie przewijałam się obok ludzi.
- Violetta! - ktoś głośno krzyknął.
Odruchowo odwróciłam się. To był Leon, przedzierający się przez tłum. Postawiłam bagaż i pobiegłam do niego rzucając się na niego i mocno go przytulając.
- A panienka gdzie tak bez pożegnania? - szepnął.
- Nie lubię ich. Są smutne- odszeptałam.
- Ale nie te moje- zaśmiał się - Będę tęsknił, ale to już wiesz. Pamiętaj, że będę Cię napastował telefonami, esemesami, mejlami... O no i jeszcze Cię odwiedzę.
Patrzył na mnie przenikliwie, jakby próbował poznać co myślę, czego chcę, ale jak dla mnie on już to wiedział.
- Ej, będzie dobrze- schował mnie w niedźwiedzim uścisku, po czym otarł samotną łzę. Ostatni raz odwzajemniłam jego uścisk, bo był już mój czas. Odwróciłam się tyłem i chwyciłam walizkę, jednak coś kazało mi się odwrócić. Zrobiłam to i posłałam spojrzenie szatynowi.
- Kocham Cię- powiedziałam cicho i zniknęłam w samolocie.

 Lot był dość długi. Myślałam o tym, co powiedziałam Leonowi. Dręczyła mnie ta niepewność, pytania czy słyszał to, co powiedziałam? Czy on też coś czuje? Z głową w chmurach pojechałam do nowego domu. Wiele osób może cieszyło by się, że może mieszkać w tylu miejscach i latać po świecie, ale nie ja. Pragnęłam kawałka swojego świata i poczucia, że gdzieś przynależę, mam gdzie wracać. Weszłam do nowego pokoju, jego wielkość była identyczna do poprzedniego. Właściwie mój dawny pokój i ten prawie niczym się nie różniły. Miałam w nim garderobę i łazienkę. Kiedy już wszystko obejrzałam rozpakowałam walizkę. Ubrania poskładałam do szafek, a książki na półki. Byłam zmęczona, więc po wykonaniu wieczornych czynności położyłam się spać.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Przed wami rozdział 6. Napisanie go było dużą trudnością, bo pisałam na telefonie, a to nie jest zbyt wygodne. Musiałam też skrócić rozdział, bo inaczej nie dałabym rady.
Jeśli jesteście na moim blogu i czytacie co piszę, proszę o zostawienie komentarza. To bardzo mobilizuje.
Do następnego.

3 komentarze:

  1. Vils wyjechała :( Zajebisty!
    Czekam na next :-) Pozdrawiam Królik! Buziaczki :* ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio!
    Violka wyjechała....
    Smutam 😔
    Lełosiek przybiegł na lotnisko się pożegnać.
    SWEET!

    Życzę weny.
    Buziaki :-***

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny.
    zapraszam do mnie http://kochamleonetteforever.blogspot.de/?m=1

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3